Spotkanie tak mocnych teatralnych postaci, jakimi niewątpliwie są Wojciech Faruga i Katarzyna Borkowska na scenie kameralnej Opery Narodowej zwiastuje sukces. A le czy na pewno?
Jak wiemy, Libretto nie ma skomplikowanej fabuły, jeśli w ogóle taką posiada, wiec sam pomysł reżysera, ażeby połączyć Marie z dzieckiem Rosemary, jest na pewno dużym plusem i pcha opowieść bardziej do przodu. Sam reżyser w wywiadach mówi, że był w Ameryce południowej dwa razy i czuć to na każdym kroku, chodź, jak sam mówi, tanga nie zobaczymy (a może jednak ?). Mamy wspaniałą muzykę, najlepszą scenografię, jaką widziałem w Teatrze Wielkim, dobrą choreografię (chodź, jest jej trochę za dużo i jest niezróżnicowana) i to, co w operze najważniejsze, trójkę solistów (toi, toi, toi), których reżyser Wojciech Faruga zaprosił do pracy i prowadzi ich, bezbłędnie, wiedząc, czego od nich chce. Natalia Kawałek jako tytułowa „Maria” jest fenomenalna pod każdym względem czy to aktorskim, czy wokalnym (mezzosopranistka), z takimi dołami, że ciarki mnie przechodzą na samo wspomnienie. Łukasz Karauda to wybitny baryton, który w śpiewie jest czysty jak łza, można go słuchać godzinami, szczęśliwcy mogą go oglądać w zespole Mazowsze. I mamy aktora Damiana Kwiatkowskiego (Teatr Polski w Bydgoszczy), który ma zadanie arcytrudne i gdyby nie finał napisałbym o nim „miły głos, którego słuchało się jak profesjonalnego lektora dobrego filmu”, tylko że jego El Duende kradnie pozostałym solistom finał, by pokazać najmroczniejsze emocje, które drzemią w człowieku (nawet widownia płacze z nim). Brawa dla reżysera, że nie zrobił z niego tylko narratora. Duende i Maria to dla mnie ta sama postać, tak samo ważna. Odpowiadając na początkowe pytanie, czy zwiastuje sukces ten twórczy duet ? Absolutnie tak ! Nie kupujcie biletów na Marię (bo i tak ich nie ma, wszystko wyprzedane).
6,5/7
Maria de Buenos Aires
Reżyseria Wojciech Faruga
Teatr Wielki Opera Narodowa
Komentarze
Prześlij komentarz